„Żona żołnierza powiedziała ...”: skąd się biorą plotki i podróbki na temat pandemii i dlaczego ludzie je rozprzestrzeniają
Życie / / January 06, 2021
Popularna nauka wydanie o tym, co dzieje się obecnie w nauce, inżynierii i technologii.
Wraz z epidemią koronawirusa pojawił się w naszym życiu infodemik. To słowo odnosi się do plotek, opowieści o panice, podróbek i humoru, które towarzyszą epidemii, aw niektórych krajach wręcz przewidują.
Wszyscy doskonale ich słyszymy i znamy: „Zamknij wszystkie okna i drzwi. Dzisiejszej nocy czarne helikoptery spryskują miasto z góry dezynfekcją, jest to niebezpieczne dla ludzi, nie wychodzenie na ulice. Infa w stu procentach - żona jednostki wojskowej z jednostki wojskowej zdradziła tajemnicę. "
Dostrzegamy rozprzestrzenianie się panika plotki i fałszywe wiadomości są raczej negatywne - dla nas to ta sama choroba społeczeństwa, co ospa, odra czy koronawirus - choroba organizmu.
Niewątpliwie fałszywe wiadomości, plotki i plotki są pochodnymi paniki, zwłaszcza w danej sytuacji kiedy poziom zaufania do oficjalnych instytucji odpowiedzialnych za zdrowie i życie obywateli gwałtownie rośnie spada.
Ale spójrzmy na sytuację z drugiej strony. Czy to możliwe, że masowa dystrybucja różnych tekstów podczas tego i wszystkiego inne wcześniejsze epidemiea także klęski żywiołowe będące wynikiem niewłaściwego zachowania? Ale co, jeśli mamy przed sobą ważne narzędzie psychologiczne nabyte przez człowieka w toku ewolucji, widoczne tylko od wewnątrz w obecnej sytuacji?
Wielki (bez przesady) antropolog i psycholog ewolucyjny Robin Dunbar jest znany wielu jako odkrywca „liczby Dunbara”. Pomogły mu w tym wieloletnie badania w różnych społecznościach małp.
Nasi krewni są bardzo towarzyskimi zwierzętami, zwłaszcza szympansami. Tworzą grupy „sojuszników”, które wspierają się nawzajem, między innymi w celu ochrony przed drapieżnikami i innymi tego typu. Zapłać za pomoc i sposób wsparcia powiązania społeczne w „grupie wsparcia” jest pielęgnacja (drapanie, głaskanie, zjadanie wszy).
To miłe - uwalniają się endorfiny, a szympansy cicho się odurzają. Jednak w maści jest też mucha. Grooming (czyli utrzymywanie czystych więzi społecznych) zajmuje dużo czasu, nawet do 20% czasu czuwania. Jest to konieczne, aby utrzymać więzi społeczne w grupie wsparcia - to ona pomoże, gdy nadejdą drapieżniki.
Nie możesz jednak przygotować nieskończonej liczby znajomych na Facebooku, w przeciwnym razie nie będzie wystarczająco dużo czasu na poszukiwanie jedzenia i grozi to śmiercią głodową.
Zatem maksymalny rozmiar grupy szympansów, które dają husky jednej małpie, ponieważ są jej przyjaciółmi (rozumiesz), to 80 osobników.
Ale przodkowie ludzi przebili się przez ten sufit. Równocześnie z wielkością mózgu wzrastała graniczna wielkość grup społecznych hominidów (według danych archeologicznych). W związku z tym nasi przodkowie potrzebowali więcej czasu na pielęgnację, a nawet trudniej. Jak więc zdobyć jedzenie? Powstaje sprzeczność.
Dunbar zasugerował, co następuje. Wraz ze wzrostem wielkości grupy i złożonością uwodzenia, pojawia się język. Ale nie tylko jako środek komunikacji, ale jako pielęgnacja drugiego rzędu - mechanizm społeczny, który pozwala ci utrzymać relacje wszystko na raz.
Zamiast drapać się po plecach jednego, przytulać drugiego i siadać obok trzeciego na zasadzie kto pierwszy, ten lepszy, możesz po prostu powiedzieć wszystkim, że „nikt mnie nie kocha”, a cała grupa wsparcia przyjdzie i jednocześnie zapewni Cię o swoim miłość.
Okazuje się, że przy pielęgnacji drugiego rzędu można zwiększyć liczebność grupy.
Dlaczego ludzie mają więcej grup wsparcia i trudniejsze uwodzenie nie jest do końca jasne. U naczelnych liczba ta zależy od wzrostu liczby drapieżników. Więcej wrogów - więcej pielęgnacji (jeśli szympans jest silny przestraszyć, zaczynają się rozpaczliwie pielęgnować).
Być może chodzi o wzrost liczby wrogów - wczesnemu Homo, oprócz lwów, grozili ci sami ludzie, tylko obcy. Ale w ten czy inny sposób grupy się rozrastały i zwiększało się potwierdzenie powiązań społecznych poprzez język. Średnia wielkość „grup wsparcia” wśród współczesnych ludzi - około 150 osób - to ta sama „liczba Dunbara”.
Współczesny człowiek nadal spędza 20% swojego aktywnego czasu dziennie na pielęgnacji. To mowa fatalna - komunikacja nie służy przekazywaniu informacji, ale przyjemności i utrzymywaniu kontaktów towarzyskich: „Cześć! Świetnie wyglądasz, chodźmy na kawę? Czy słyszałeś, co powiedzieli o poprawkach do konstytucji? Ale Masza jest okropna przytył…»
Plotki są ważną częścią nowoczesnej pielęgnacji, mówi Dunbar. I we wszystkich społeczeństwach bez wyjątku.
Dunbar i jego koledzy badali, ile czasu ludzie w Europie Zachodniej i Ameryce Północnej spędzają na plotkowaniu. I inny, nie mniej znany antropolog Marshall Salins, opisał w swojej „Ekonomii epoki kamienia” Aborygeni zbieracze Australii, którzy niezwykle dużą część swojego czasu poświęcają plotkowaniu - nawet ze szkodą dla bezpośrednia ekstrakcja żywności.
I tutaj dochodzimy do bardzo ważnego punktu. Dlaczego współczesny człowiek miałby ciągle dyskutować, „co powie księżniczka Marya Aleksiejewna”? Skąd ten mechanizm społeczny?
Łączy nas plotka, żucie informacji o ludziach wokół nas, a także plotki o wydarzeniach wielkiego świata. Co więcej, im większe zagrożenie zewnętrzne, tym bardziej potrzebny jest „klej społeczny” (witam, Gratulacje, plotki) w grupie. To nas łączy i pozwala sprawdzić, czy jestem na miejscu.
Dunbar i jego uczniowie mierzyli spontaniczne rozmowy między ludźmi przez 30 minut w codziennych sytuacjach, podczas odpoczynku. W każdym segmencie były tematy „Rodzina”, „Polityka” i tym podobne. Ale tak naprawdę plotki, czyli dyskusje o wydarzeniach zachodzących z innymi ludźmi i ich otoczeniem, poświęciły około 65 proc. Rozmowy. I nie było żadnej korelacji z płcią i wiekiem (w związku z tym o wizerunku starej plotkarki trzeba pilnie i na zawsze zapomnieć).
Pierwsze miejsce w popularności wśród tych spontanicznych plotek to poszukiwanie rady, a trzecie - dyskusja free riders (dosłownie - „free riders”), czyli ci, którzy chcą czerpać korzyści ze społeczeństwa, niczego nie dając zamiast. Obejmuje to oszustów i tych, którzy nie płaci podatkówale uczy dzieci w bezpłatnej publicznej szkole.
Według dowcipnego rozumowaniaPlotki w perspektywie ewolucyjnej Dunbar, powodem, dla którego ludzie tak duży nacisk kładą na freeriderów, jest to, że niszczą zaufanie i zagrażają odporności całego społeczeństwa. Dlatego plotki wracają do freeriderów, często przeceniając niebezpieczeństwo, jakie ze sobą niosą.
Kusi, by spojrzeć na sytuację, w której wszyscy się teraz znajdujemy, od tej strony. Epidemia jest groźna nie tylko groźbą infekcji, ale także rozpadem więzi społecznych - tzw. Atomizacją społeczną. Coraz więcej krajów zachęca swoich obywateli do poddania się kwarantannie dobrowolnej (czasami nie do końca dobrowolnej). W rezultacie wielu z nas odizolowało się: nie czytamy wykładów, w barach nie siedzimy, nie chodzimy na rajdy.
Ze względu na samoizolację i kwarantannę zmniejsza się nasza wygodna „grupa wsparcia” licząca około 150 osób (ta sama „liczba Dunbara”). I potrzebujemy ludzi, którym wspieramy się fatalną rozmową i którzy robią to samo dla nas.
Oczywiście nikt (jeszcze) nie zamknął Facebooka, Twittera i VKontakte. Ale nie wszystkie nasze połączenia społeczne działają w sieciach społecznościowych i komunikatorach, a nawet jeśli wirtualne kontakty odgrywają dużą rolę w naszym życiu, nadal potrzebujemy osobistego i trwałego kontaktu. A zniszczenie więzi powoduje tylko napięcia społeczne.
Jak sobie z tym poradzić brak kontaktów? Odpowiedź od strony makroewolucji jest bardzo prosta: wzmocnić uwodzenie, czyli zwiększyć liczbę plotek, czyli natężenie nieformalnej komunikacji między ludźmi o tym, co się dzieje na świecie. Spójrz z tej strony na nieformalną komunikację podczas Wielkiego Terroru: fale represji następują jedna po drugiej, nie wiesz, co stanie się z tobą jutro, dziś siedzisz całą noc i spodziewasz się aresztowania - mimo to ludzie cicho szepczą, ale opowiadają dowcipy polityczne, choć doskonale wiedzą, że to niebezpieczny czyn (od 5 do 10 lat dostawali za „antyradziecki anegdoty ”).
- zastanawiał się amerykański historyk Robert ThurstonSpołeczne wymiary rządów stalinowskich: humor i terror w ZSRR, 1935-1941 właśnie to pytanie: dlaczego w drugiej połowie lat trzydziestych obywatele radzieccy ryzykowali swoją wolność dla dobra żarty. Faktem jest, że strach przed państwową machiną represji zniszczył zaufanie między ludźmi, a komunikacja za pomocą humorystycznych tekstów nie tylko obniżyła strach, ale także przywróciła to zaufanie.
„Spójrz na mnie - opowiadam dowcip, co oznacza, że się nie boję. Spójrz - mówię ci, co oznacza, że ci ufam. "
We współczesnej rosyjskiej sytuacji część tej nieformalnej komunikacji to fałszywe wiadomości pochodzące od wszystkich strony: od najstraszniejszych („rząd ukrywa, że są setki tysięcy chorych”) do śmiesznych („masturbacja ratuje wirus "). Ale dlaczego dokładnie podróbki? Pomyśl o tym: pewien „młody lekarz z Federacji Rosyjskiej Jura Klimow, który pracuje w szpitalu w Wuhan, zadzwonił do swoich znajomych i powiedział, jak uciec od wirusa ”,„ nie kupuj bananów, przez nie można się zarazić ”,„ zamknij okna, miasto jest dezynfekowane ”- to wszystko„ dobra rada ”.
Prawda czy fałsz, te teksty są rozpowszechniane w celu ostrzeżenia przyjaciela, krewnego, sąsiada. Są to te same wskazówki, które Amerykanie nieustannie wymieniają w badaniach plotkarskich grupy. Dunbar (chcę przypomnieć, że dobra rada była najpopularniejszą treścią nieformalnych rozmów Amerykanie).
W sytuacji, gdy zaufanie do władz spada, a ludzie nie rozumieją lub nie powinni reagować na nowe zagrożenie, uszy wypełnia dobra rada, często fałszywa lub bez znaczenia. I to oni okazują się być „super klejem” cementującym nasze rozpadające się więzi społeczne.
Fake news to natychmiastowa odpowiedź na nadmierne zagrożenie, dzięki czemu stają się skutecznymi „przestępcami” - mają możliwość szybkiego przekraczania dowolnych granic. Przestraszona mama szybko wysyła informacje do rodzicielski rozmawiać i ogólnie ze wszystkimi nieznajomymi tylko dlatego, że czuje, że ma do tego moralne prawo.
Dlatego właśnie podróbki nie tylko szybko „sklejają” stare „grupy wsparcia”, ale także tworzą nowe. Tak więc wieczorem 20 marca na moich oczach grupa nieznajomych zaczęła dyskutować o fałszerstwie o koronawirusie, szybko się poznali i zdecydowali się wyruszyć, aby „uratować” swój dom. To znaczy więcej niebezpieczeństwa - więcej powiązań społecznych, tak jak szympansy.
Wielu zapewne zauważyło, że w ciągu ostatnich dwóch dni, prawie z żelaza, słyszano fałszywkę o oszustach, którzy rzekomo pod pozorem „środków dezynfekujących od koronawirusa” rabują mieszkania. A także dyskusja o ludziach, którzy poddani kwarantannie uciekają z niej i tym samym zagrażają dobru publicznemu.
Pierwsza to dezinformacja, a druga to historie prawdziwych ludzi niezadowolonych z warunków narzuconych samoizolacja. Ale obie te historie - to jest właśnie dyskusja o freeriderach, pasożytach w publicznych kłopotach. W plotkach szczególnie koncentrujemy się na tym, co zagraża strukturze społeczeństwa i być może dlatego tak szybko rozprzestrzeniają się zarówno podróbki, jak i prawdziwe historie.
Podsumowując, należy powiedzieć, że są też pozytywne fałszywe wiadomości. Na przykład zdjęcia łabędzi i delfinów powracających do pustych weneckich kanałów są fałszyweFałszywe wiadomości o zwierzętach obfitują w mediach społecznościowych, gdy koronawirus wywraca życie. Podobnie jest z historiami o słoniach, które piły wino kukurydziane i padały martwe pijane na polach herbacianych w Chinach. Może autorzy, którzy jako pierwsi publikują takie posty, chcą polubić ten temat (łabędzie na kanałach weneckich mają milion wyświetleń). Ale ludzie prawdopodobnie będą je rozprowadzać masowo z innych powodów: do poprawić stan emocjonalny inne - to znaczy w celu uwodzenia społecznego.
Przeczytaj także🧐
- WHO rozwiało główne mity i plotki na temat koronawirusa. W to nie powinieneś wierzyć
- Dlaczego nasze mózgi wierzą w plotki
- Dlaczego bardziej ufamy domysłom i plotkom niż statystykom