Dlaczego nie powinniśmy się bać, że nowe technologie zabiorą nam pracę
Miscellanea / / July 16, 2023
Będziemy musieli nauczyć się nowych umiejętności, ale na pewno nie zostaniemy bez pracy.
W centrum każdej teorii ekonomicznej znajduje się osoba, która ma określone potrzeby i stara się je zaspokoić. Nazywa się to również homo oeconomicus. Badacze badają motywacje i zachowania „człowieka ekonomicznego”, a następnie próbują przewidzieć rozwój podaży i popytu.
Aby zaspokoić potrzeby, ludzie zarabiają pieniądze. Tak było przez wiele stuleci. Ale od czasu do czasu pojawiają się doniesienia, że homo oeconomicus wkrótce będzie miał problemy z pracą i pieniędzmi. I to wszystko jest winne sztuczna inteligencja, które z łatwością zastąpią tysiące, a nawet miliony ludzi.
Ekonomista Rostislav Kapelyushnikov powiedział blogerowi Borysowi Wedeńskiemu o tym, czy powinniśmy bać się nowych technologii. Nagrywanie ich rozmowy wysłane na kanale YouTube”Podstawy", i zrobiliśmy podsumowanie.
Rościsław Kapelyushnikov
Doktor nauk ekonomicznych, członek korespondent Rosyjskiej Akademii Nauk.
Czy to prawda, że ludzie od zawsze bali się nowych technologii?
Paniczne prognozy całkowitego zwycięstwa technologii nad ludźmi i pojawienia się masowego bezrobocia można nazwać alarmizmem technologicznym. W ciągu minionych stuleci jego fale pokryły nas trzykrotnie.
Koniec XVIII - początek XIX wieku
Był to czas wynalezienia silników parowych, co spowodowało pierwsze rewolucja przemysłowa. W tamtym czasie wielu obawiało się, że nowe maszyny zabiorą ludziom całą pracę. Istniał ruch luddystów, którzy wierzyli, że z osiągnięciami postępu trzeba walczyć, dopóki nie pozostawią ludzi bez chleba. Wtedy społeczeństwo naprawdę przeżyło poważne wstrząsy, ale ludzie nie pozostali całkowicie bez pracy.
połowa lat 60
Pod koniec XIX wieku miała miejsce druga rewolucja przemysłowa: Elektryczność i silników spalinowych. Ale te odkrycia nie wywołały silnej paniki w społeczeństwie. Ale w połowie ubiegłego stulecia pojawiła się nowa fala ekonomicznych obaw. Wiązało się to z kolejnym etapem rozwoju – początkiem automatyzacji produkcji.
Społeczeństwo znów zaczęło się bać, że ludzie nie będą mieli nic do roboty. Wydawało się, że teraz postęp nie oszczędzi ludzkości, a wszystkie umiejętności i zdolności zawodowe wkrótce okażą się nikomu bezużyteczne. Ale znowu się udało.
2008–2009
Ta fala rozpoczęła się po poważnej recesji gospodarczej. Być może pozostanie najsilniejszy w naszej historii. Przecież w lata 90 XX wieku zdaniem niektórych badaczy nastąpiła trzecia rewolucja przemysłowa - pojawiły się komputery i technologia komputerowa.
Cóż, dzisiaj zbliżyliśmy się do czwartej fali technologicznego alarmizmu, która pojawiła się wraz z nadejściem sztucznej inteligencji. A pesymiści znów uważają, że grozi nam robotyzacja i powszechna cyfryzacja. Ale szczególnie boją się rozwoju sieci neuronowych. Co więcej, dzisiejsza przyszłość wydaje się być ponurą dystopią nie tylko dla zwykłych ludzi, ale także dla wielu ekspertów.
Na przykład izraelski historyk Harari, bardzo znany. Mówi, że w wyniku rozwoju nowych technologii ogromne rzesze ludzi będą nie tylko bezrobotne, ale i niezdolne do podjęcia pracy. Oznacza to, że powstanie ogromna klasa, która nie będzie miała absolutnie nic do roboty i nie będzie miała z czego żyć.
Rościsław Kapelyushnikov
nas ponownie przestraszyć - po raz kolejny od ponad dwóch stuleci.
Czy większość współczesnych zawodów naprawdę zniknie?
W 2013 roku brytyjscy ekonomiści Carl Frey i Michael Osborne opublikowany pracować nad tym, jak rynek pracy będzie się zmieniał w przyszłości. Sugerowali, że w ciągu najbliższych 15–20 lat zawody, którym karmiło się wówczas około 47% Amerykanów.
Następnie, zgodnie ze swoją metodologią, ekonomiści wykonali obliczenia dla innych krajów, w tym dla Rosji. Prognozy okazały się niemal apokaliptyczne. Okazało się, że we wszystkich krajach bez pracy pozostanie od 40 do 60% ludności sprawnej.
Od tamtego czasu minęło ponad 10 lat. I ani jeden zawód z tych, które Frey i Osborn przewidzieli szybką śmierć, nie zniknął. I nie obserwujemy gwałtownego spadku liczby osób, które pracują jako księgowi, kierowcy, audytorzy, asystenci prawnicy. Zawody, którym obiecano całkowite wyginięcie, nadal są poszukiwane.
Ok, 10 lat to krótki czas. Ale James Bessen z Boston University obliczonyile zawodów straciliśmy od połowy ubiegłego wieku. Wybrał oryginalną tablicę 300 z kilkoma pozycjami. I dowiedziałem się, że do 2010 roku z tej listy zniknął tylko jeden - operator windy. Pojawiły się drzwi automatyczne, nie trzeba było zatrudniać osoby, która by je otwierała i zamykała. Inne zawody oczywiście się zmieniły, ale nie zniknęły całkowicie.
Samo rozumienie istoty postępu technologicznego, jakie tkwi w tych prognozach, było błędne. Postęp najczęściej nie prowadzi do zaniku zawodów, ale do tego, że zmienia się ich treść funkcjonalna.
Rościsław Kapelyushnikov
Księgowi zapomnieli o rachunkach i aktywnie korzystają z komputerów, podczas gdy asystenci prawni szukają potrzebnych dokumentów nie w bibliotece, ale w Internecie. Ale ani jeden, ani drugi zawód nie należy już do przeszłości.
Dlaczego masowe bezrobocie jeszcze się nie pojawiło
Taka była logika przewidywań, że miliony ludzi stracą pracę. Powiedzmy, że firma może wyprodukować 100 jednostek produkcji i potrzebuje 100 osób. Ta setka ma się świetnie, ale potem pojawia się nowa technologia. A teraz wystarczy tylko 50 osób, aby wyprodukować taką samą ilość towarów. Oznacza to, że pozostałe pięćdziesiąt będzie bez pracy i bez pieniędzy.
Ta logika wydawała się bezbłędna. Ale potem ekonomiści przekonali się, że wielkość produkcji nie pozostaje stała. Jeśli przedsiębiorstwo jest w stanie wyprodukować więcej towarów, nigdy nie przegapi okazji do zwiększenia zysków. Oznacza to, że dla zwolnionych pracowników znajdzie się również zatrudnienie.
Jeśli sprzedaż wzrośnie, a zyski staną się większe, to z czasem wzrosną również wynagrodzenia pracowników, którzy pracują na nowym sprzęcie. Jeśli produkcja stanie się łatwiejsza i szybsza, to jej koszt, a następnie cena detaliczna, spadnie. Oznacza to, że konsumentom zostaną pieniądze i będą mogli sprzedawać więcej różnych towarów. Które również trzeba będzie wyprodukować, a to będzie wymagało nowych rąk do pracy.
Jest to czysto teoretyczne rozumowanie. Doświadczenie historyczne pokazuje jednak, że epizodom superszybkiego wzrostu produktywności zwykle towarzyszył wzrost, a nie spadek zatrudnienia. Ponieważ większy dochód przekłada się na większy popyt, a potrzeba więcej ludzi, aby zaspokoić większy popyt.
Rościsław Kapelyushnikov
Oczywiście niektórzy nadal straci pracę. Na przykład kiedyś taksówkarze byli bezczynni, ponieważ zamiast nich potrzebni byli kierowcy samochodów. Ale katastrofy na rynku pracy nie było. I sytuacja ta raczej nie ulegnie zmianie.
Dlaczego powinniśmy czekać na pojawienie się nowych zawodów
Odpowiedzmy na to pytanie z punktu widzenia ekonomii i rzekomego zachowania jej głównego przedmiotu – homo oeconomicus. Wszystko jest bardzo proste: ludzie na pewno będą mieli nowe potrzeby. Takich, o których nawet nie myśleli w poprzedniej rundzie postępu technologicznego.
Każda nowa potrzeba jest potencjalnym miejscem pracy dla wielu ludzi. A więc - powód pojawienia się nowych zawodów, które będą poszukiwane przez społeczeństwo.
Zawsze będziemy czegoś chcieli, a aby zaspokoić nasze pragnienia, będziemy potrzebować usług innych osób. Zawsze znajdą coś do roboty w dzisiejszych skomplikowanych społeczeństwach, które opierają się na rozbudowanym systemie podziału pracy.
Rościsław Kapelyushnikov
Przeczytaj także🧐
- Dlaczego nieznane tak bardzo nas przeraża i co z tym zrobić
- 6 umiejętności, które pomogą Twojemu dziecku znaleźć fajną pracę w przyszłości
- 6 najgorszych okresów w historii ludzkości