Jak szybcy i wściekli 10 wskazówek Franczyza powinna zakończyć się kilka lat temu
Miscellanea / / May 18, 2023
Zniedołężniały Vin Diesel i zły Jason Momoa walczą o rodzinę.
18 maja odbyła się światowa premiera Szybcy i wściekli 10. Przedostatnia część jednej z najpopularniejszych franczyz naszych czasów wyjaśnia, dlaczego należy ją ukończyć tak szybko, jak to możliwe.
Dziesiątą część wyreżyserował Louis Leterrier. Przede wszystkim znany jest jako autor dwóch części trylogii „Transporter” i „Niesamowity Hulk”. Scenariusz napisali Justin Lin (reżyser pięciu i scenarzysta jednej części), Zach Dean (Future War) i Dan Mazo (Gniew Tytanów).
W rolach głównych ten sam Vin Diesel, Michelle Rodriguez, Ludacris, Charlize Theron, Song Kang i inni członkowie „Rodziny”. Główną nową twarzą jest Jason Momoa, który gra czarnego charakteru.
Fabuła dziesiątej części jest kontynuacją wydarzeń z piątej „Szybkich i wściekłych”. Następnie Dominic Toretto i jego zespół obrabowali brazylijskiego skorumpowanego Reisa. Jednak lata później okazało się, że Reis miał chorego psychicznie syna, Dantego. Przez dziesięć lat Dante podążał za Torreto i czekał na moment, by się na nim zemścić. Dante zwabia drużynę w pułapkę, zmuszając członków rodziny do rozstania się na chwilę. Toretto rozumie, że jeśli nie zniszczy złoczyńcy, straci syna.
Dziwna konstrukcja mnie wkurza
Od mniej więcej dwudziestej minuty Szybcy i wściekli 10 dzieli się na kilka osobnych filmów. Dominic Toretto próbuje dostać się do Dantego, część jego ekipy bez powodu podróżuje po Europie, Letty chce uciec z więzienia, a Jacob pilnuje syna Dominika. Takie rozwarstwienie pozwala maksymalnie przekręcić taktowanie. Postacie wydają się zmierzać do jednego punktu, ale każda pojedyncza fabuła jest tak powolna, że czasami zapominasz, co w ogóle robią.
Największą porażką jest linia zespołu Toretto. Kilka osób ciągle się kłóci i zamierza coś zrobić. W połowie podróży w ogóle już nie pamiętasz, czego chcieli, a pod koniec okazuje się, że to nie ma znaczenia.
Najlepszym sposobem na oglądanie Szybkich i wściekłych jest zapomnieć o tym, co wydarzyło się 10 minut temu, wtedy będzie mniej pytań.
Ale prawdziwa struktura filmu jest irytująca już pod koniec. Staje się jasne, dlaczego potrzebne było tak powolne tempo historii – tylko po to, żeby było o czym kręcić jedenastą część.
Twórcy nie dbali o logikę.
Poprzednie części Szybkich i wściekłych uczyły, że niektóre elementy będą niewytłumaczalne (szczególnie wyróżniali się super hakerzy i supertajne służby). Jednocześnie zachowana została logika wewnętrzna – wiadomo było, co doprowadzi do jakich konsekwencji. Ale teraz ona też zniknęła. Szybcy i wściekli 10 to zbiór scen, które nie zawsze się łączą. Jeśli pokazano ci garaż z samochodami i zaoferowano ci zabranie któregoś z nich, a ty wybierzesz samolot (którego nie ma w garażu), to jesteś bohaterem Szybkich i wściekłych.
Coś podobnego dzieje się z ruchem. Czy jesteś w USA, ale musisz być we Włoszech, ponieważ twoi przyjaciele zostaną teraz zaatakowani? Nie ma problemu, zdążysz na początek pościgu.
W jednej ze scen John Cena mówi, że aby uciec przed prześladowcami, musisz najpierw pozwolić im wejść na twój trop. Nikt nie wiedział, gdzie jest, więc spojrzał w kamerę na lotnisku. Po co? Mieć spektakularną scenę w samolocie. Sina nie jest głupcem, więc odprawił mały samolot, którym można się ewakuować w razie ataku. W rezultacie widz dostaje pięć minut absurdu graniczącego ze schizofrenią.
Zapomniałem wymyślić śmieszne żarty
Wygląda na to, że dziesiąty „Szybcy i wściekli” jest najbardziej nieśmiesznym w historii serii. Podczas seansu tylko w jednym momencie para widzów w sali kinowej wybuchnęła lekkim śmiechem. W tym samym czasie ze sceny po napisach dziewiątej części zdjęto zabawny żart. Jedynym zabawnym momentem jest powtórka.
Ale film wyjaśnia, co scenarzyści uważają za zabawne: głupi warkocz Jasona Momoa, stara popowa muzyka Johna Ceny w samochodzie i głupi Tej. Bardzo głupi. Ostatnio ukazała się Guardians of the Galaxy: Part 3, gdzie jest bardzo podobny bohater Drax – jest też bardzo głupi, ale jego kwestie są przynajmniej trochę zabawne. A Tej nie rozumie, jak działają pieniądze, zachowuje się jak dziecko i uważa się za lidera zespołu.
Zaskakujące jest nawet to, że „Szybcy i wściekli” są całkowicie wyzuci z autoironii. Zeszłoroczny „Szary człowiek” co chwilę mrugał do widza, jakby informując, że tak rozmachowego i głupiego filmu akcji nie należy traktować poważnie. Tutaj wszystko jest takie samo jak wcześniej: „rodzina”, dzieci, miłość, cierpienie. A w przerwach między smutnymi uwagami można skopać okrągłą bombę jadącym w stronę Watykanu autem, albo uderzyć w samochody helikopterem przywiązanym do bocznych drzwi. Oczywiście nie ma czasu na żarty.
Spektakularne widowisko nie może czekać
W poprzednich 10 filmach (9 części „Szybkich i wściekłych” plus spin-offy) scenarzyści uczyli, że bohaterowie nie umierają. W każdej części jest dramatyczny moment, w którym umiera ważna postać, wszyscy są smutni, ale po filmie (lub parze) niespodziewanie odradza się. Nie trzeba dodawać, że jest to tani ruch (Szybcy i wściekli to encyklopedia tanich ruchów), po prostu wygląda nie do zniesienia, jeśli jest ciągle powtarzany. Na ekranie i tak nie ma dramatu, ale twórcy niszczą jego podstawy. Nowy „Szybcy i wściekli” znów flirtuje ze zmartwychwstaniem i powrotem bohaterów (obejdziemy bez spojlerów).
Z tego powodu pościgi cierpią. Niekończące się wskrzeszenia bohaterów niszczą cały dramatyzm i niebezpieczeństwo scen akcji. Po prostu nie można uwierzyć, że ktoś może umrzeć. W filmie pojawiają się spektakularne pościgi, ale żaden z nich nie wygląda oryginalnie, co jest dość logiczne - już w jedenastej części nie ma czasu na wymysły.
Coś pękło nie tylko w rozrywce. Kiedy Szybcy i wściekli zostali przeformatowani w film akcji fantasy (części 4-5), szalone momenty wyglądały zabawnie. Scenarzyści odrzucili logikę, zdrowy rozsądek i prawa grawitacji, dzięki czemu Vin Diesel i zespół wysadzali w powietrze wrogów na całym świecie, w tym w kosmosie (część dziewiąta), i ta bezczelność wyglądała świetnie. Okazało się, że to skoncentrowany głupi film akcji z absurdalną fabułą, nad którą można było ironizować, a kilka dobrych postaci dodało filmom humoru i trochę życia.
A Szybcy i wściekli 10 udają, że to, co dzieje się na ekranie, powinno naprawdę poruszyć widza. W ostatniej części poleciałeś w kosmos (samochodem), jaki dramat?
Oczywiście nowa „Szybcy i wściekli” ma kiepską muzykę. Nie jest to odkrycie, franczyza od wielu lat kiepsko sobie radzi ze ścieżkami dźwiękowymi, zaczynając od części siódmej (jeśli nie szóstej). W dziesiątym nie było lepiej. Wygląda na to, że autorzy ścieżki dźwiękowej próbują złożyć współczesną muzykę w stylu lat 2000. i im się to nie udaje. Wychodzi zestaw zupełnie bezimiennych utworów - w przeciwieństwie do pierwszych części, które zamieniły piosenki w hity. Nic dziwnego, że najlepszą kompozycją filmu jest stara i niezawodna Gasolina Daddy Yankee.
Vin Diesel i ekipa się zestarzeli
Vin Diesel ma 55 lat, ale w nowych Szybkich i wściekłych wydaje się być znacznie starszy. Aktor przypomina nudnego dziadka, który bez końca opowiada o rodzinie, wspomina dawne czasy i jęczy. Być może, gdyby nie pojawienie się złoczyńcy, Dominic Toretto poszedłby grać w bingo z emerytami. Widać, że od dawna nie startuje w wyścigach ulicznych.
Jeśli w poprzednich częściach Diesel dawał filmowi męskość i przynajmniej trochę popędu, teraz zdecydowanie się zatrzymał. Najlepiej widać to, gdy na ekranie pojawia się Jason Statham. Nie mogę nawet uwierzyć, że są w tym samym wieku - Statham jest nawet kilka dni starszy.
Zmęczenie uderza nie tylko u Vin Diesela, ale także u innych aktorów. Ludacris i Tyrese Gibson wystąpili w siedmiu częściach, Song Kang w sześciu. Scenarzyści nie przynieśli im dobrych żartów, efektownych bójek ani dramatycznych bohaterskich czynów, więc wędrują po filmie z twarzą mężczyzny czekającego w kolejce na wizytę w klinice.
Ale jest John Cena i Jason Momoa. Wydaje się, że są to jedyne osoby, którym podobało się filmowanie. Tańczą, robią miny, bawią się - próbują wzburzyć film obrzydliwym scenariuszem. Tak, zawodzą, ale lubią być częścią tej historii. Wszyscy inni służą tylko numerowi.
„Szybcy i wściekli” wielokrotnie zmieniali się we wszystkich częściach. Dawno, dawno temu głównym bohaterem była postać Paula Walkera, a filmy kończyły się ulicznymi wyścigami. Potem nadeszła era dominacji nad światem i lekkomyślności, a Szybcy i wściekli stali się głupią, ale przyjemną rozrywką. Zbliżający się kryzys franczyzy został odepchnięty przez wymyślanie niesamowitych problemów i nowych gwiazdorskich aktorów. W dziesiątej części nie ma Dwayne Johnson the Rock, bardzo mało Charlize Theron i Jasona Stathama, ale dużo Vin Diesela, który rozwiązuje problem z piątej części. Bez żartów, bez lekkości, ale z wielkim zmęczeniem.
Jeśli film zawiedzie w kasie, skończy się na Szybcy i wściekli 11. Ale jeśli widzowie docenią to zdjęcie, to może ta dojna krowa będzie dalej kopana – mimo że przestała dawać oznaki życia.