„Army of the Dead” podoba się różnorodnym potworom. I nie tylko to
Miscellanea / / May 21, 2021
Film fascynuje dowcipną akcją, choć wydaje się zbyt długi.
Nowy horror Army of the Dead został wydany w serwisie streamingowym Netflix. Snyder nakręcił to zdjęcie według własnego scenariusza, a nawet sam występował jako operator.
Autor okazał się świetną grą akcji z fajnymi strzelankami i bardzo nietypowymi zombie. Ale są też problemy: większość postaci jest zbyt stereotypowa, a niektóre sceny są nieracjonalnie długie.
Klasyczna akcja zombie
Podczas transportu towarów niebezpiecznych pancerna furgonetka w towarzystwie wojska wpada w wypadek. W rezultacie zombie alfa uwalnia się, natychmiast gryząc każdego, kto stanie mu na drodze. Dociera do Las Vegas i tam się organizuje Apokalipsa. Aby powstrzymać rozprzestrzenianie się wirusa, władze otaczają miasto kontenerami, aw przyszłości planują nawet wysadzić je pociskiem nuklearnym.
Jakiś czas po wybuchu epidemii właściciel kasyna Hunter Bly (Hiroyuki Sanada) zatrudnił byłego wojskowego Scotta Warda (Dave Batista) do wykonania tajnej misji. Mężczyzna musi wyjąć ponad 200 milionów dolarów z sejfu w strefie kwarantanny.
Ward zbiera zespół i udaje się do Las Vegas. Bohaterowie będą musieli stawić czoła nie tylko zwykłym ożywionym martwym, ale także sprytniejszym zombie. A niektórzy członkowie grupy mają własne ukryte motywy wyprawy.
Zack Snyder oferuje widzowi najbardziej tradycyjną historię, jaką można sobie wyobrazić: grupę najemników wykonujących tajną misję w strefie zagrożenia. W latach 80. i 90. takie filmy kręcono w prawie dziesiątkach. Na przykład możesz zapamiętać legendarne „Predator” lub „Aliens”. A ostatnio podobne projekty pojawiają się regularnie: dokładnie ta sama fabuła (nawet z pieniędzmi i zombie) pojawia się w drugim "Pociągiem do Busan».
Jest mało prawdopodobne, aby autor nie miał świeżych pomysłów, a raczej szczerą nostalgię za klasycznymi filmami. Stąd wiele założeń fabularnych. Szczególnie nienaturalnie wygląda początek historii: przewożąc tak niebezpieczny ładunek, nie ubezpieczali się nawet od wypadku.
Zaskakujące jest to, że w swoich poprzednich pracach Snyder zajmował się ponowoczesną dekonstrukcją. Znacznie zmienił wizerunek Supermana w Człowieku ze stali, a jego Strażnicy pierwotnie byli opartymi na komiksie, który odwraca znane wątki na lewą stronę. A w „Army of the Dead” wszystko jest przewidywalne: z góry wiadomo, że bohaterowie zginą, można nawet zgadnąć, w jakiej kolejności, a ich relacje są jak najbardziej standardowe.
Akcja klipu
Dowcipny spektakl ratuje przed frazesami. Snyder nakręcił ten film osobiście, nie zapraszając nawet operatora Larry'ego Fonga, który pracował nad lwią częścią jego filmów. Dlatego obraz może nie wydawać się tak pretensjonalny, jak na przykład w „Sucker Punch”. Ale sekwencja wideo idealnie pasuje do stylu taśmy, zachowując rozpoznawalny charakter pisma reżysera.
Początkowa scena zdobycia Las Vegas, którą, nawiasem mówiąc, Netflix zamieściła wcześniej w Internecie, aby przyciągnąć uwagę, a następnie usunęła, jest tradycyjnie dla Snydera inscenizowana w formie ironicznego klipu. A ścieżką dźwiękową jest oczywista piosenka Viva Las Vegas, ale w zabawnej, parodystycznej wersji coveru Richarda Cheese. Reżyser często stosuje podobną technikę: np. W zwiastunie pełnym walk i potworów ”Liga Sprawiedliwych„Zabrzmiał liryczny utwór Hallelujah Leonarda Cohena.
W przyszłości wiele scen bitew z zombie będzie inscenizowanych w formie klipu. Tutaj możecie przypomnieć sobie, że Snyder zaczynał kiedyś od teledysków, a nawet nakręcił teledysk do piosenki Desolation Row grupy My Chemical Romance.
Atmosfera Las Vegas dodaje akcji groteski i kiczu. Będzie fajne solowe wydanie najemnika, bardzo podobne do Vasqueza z "Nieznajomi", A nawet nieuchronna bitwa w helikopterze. A co może być bardziej powszechnego niż walka w kasynie, gdy latają pieniądze? Ale w „Army of the Dead” ta scena jest dokładnie na swoim miejscu.
Niesamowita różnorodność potworów
Zack Snyder ma specjalny związek z zombie. Jego kariera w wielkim kinie rozpoczęła się od Dawn of the Dead, remake'u horroru legendarnego George'a Romero. W filmie dokumentalnym Zombie w kulturze popularnej ten ostatni powiedział: „Moi chłopcy się nie spieszą”, sugerując, że zagrożenie żywymi trupami nie polega na szybkości, ale na ilości. A Snyder był jednym z pierwszych, którzy zasugerowali, aby potwory były szybkie: aby nie kuśtykały, nie kulały na obu nogach, ale biegały szybciej niż człowiek.
„Army of the Dead” w dużej mierze dziedziczy idee „Dawn…”. Jest nawet kilka pisanek, które zauważą fani reżysera. Ale teraz w końcu doprowadza do groteski ideę żywych trupów. Oprócz tłumu chodzących mięsożerców, Snyder przedstawia także zombie alfa: szybkie, zorganizowane i bardzo sprytne.
Makijaż potworów nie zawsze wygląda wiarygodnie. W niektórych scenach zombie wywołują prawdziwy horror, w innych widać tylko dodatki do makijażu. Tutaj możemy się tylko domyślać: czy autor odwołuje się konkretnie do stylistyki starych filmów, czy też efekty po prostu nie są sfinalizowane?
Ale rekompensują to wszystko najbardziej nieoczekiwanymi potworami. Dowcip ich obrazów może konkurować tylko z „Nation Z", Gdzie magowie zombie przyszli do dziecka zombie. Między innymi w „Army of the Dead” zobaczysz: striptizerki zombie, Elvis zombie, tygrysa zombie, a także zombie alfa, który przybywa na koniu zombie i szlocha nad dziewczyną zombie.
Ten rodzaj szaleństwa pozwala nie traktować działań zbyt poważnie.
Nieuzasadniony długi czas
Wszyscy fani to wiedzą Zach Snyder uwielbia robić długie filmy. Reżyserskie wersje jego pracy trwają trzy, a nawet cztery godziny. Ale w większości przypadków jest to po prostu konieczne. „Liga Sprawiedliwości” była bardzo medytacyjna i powolna. A w 215 minut „Guardians” ledwo pasował do powieści graficznej Alana Moore'a.
Niestety, w „Armii Umarłych” czas dwóch i pół godziny wydaje się po prostu nieracjonalny. Akcję rozpoczyna wspomniana już dynamiczna gra akcji w Las Vegas. Ale wtedy bohaterowie spotkają się z zombie za prawie godzinę ekranu. Do tego czasu będą planować i rozmawiać. W głównej części fabuła również regularnie się zapada. Niektóre dialogi mogą pomóc w wzbudzeniu emocji postaci, ale większość trwa zbyt długo.
Studio nie ingerowało w produkcję filmu, więc Snyder najwyraźniej zostawił w filmie wszystko, co uznał za stosowne. Na tle wieloletnich trudności „Ligi Sprawiedliwości” wydawało się to dużym plusem. Ale w rzeczywistości „Armię Umarłych” można bezboleśnie skrócić o 30 minut, a akcja tylko na tym skorzysta.
A najbardziej zaskakujące jest to, że w tak długim filmie autorowi udało się niewiele kryminalnie opowiedzieć o bohaterach. Wyraźnie ujawnia się tylko postać Dave'a Batisty, trochę słabsza - kilku najemników, reszta pozostaje mięsem armatnim. Trudno jest przywiązać się do zespołu bez twarzy, dlatego cierpienie czy nawet śmierć nie wydają się zbyt tragiczne. Byłoby to wybaczalne w szybkim filmie trwającym 80-90 minut, ale wydaje się, że to zmarnowany potencjał do pracy na dużą skalę.
Jeśli przełamiesz zbyt długi pierwszy akt, „Army of the Dead” zachwyci wszystkich fanów klasycznych filmów akcji o najemnikach i zombie. To prosty i bardzo groteskowy film z dowcipną akcją i niezwykłymi potworami. Wydaje się, że niedopowiedzenie fabuły zostanie wkrótce zrekompensowane. Wiadomo już, że Netflix planuje zbudować własny kinowy wszechświat: Zack Snyder kręci prequel do filmu, a równolegle platforma rozwija serię anime na całym świecie Army of the Dead.
Przeczytaj także🧐
- Niejednoznaczna moralność i taniec Madsa Mikkelsena. Dlaczego film „One More” zdobył Oscara
- Saw Spiral with Chris Rock: świeże spojrzenie na serię, która spodoba się zarówno fanom, jak i nowicjuszom
- W thrillerze Ci, którzy życzą mi śmierci, Jolie walczy z zespołem stresu pourazowego i strzela. I to jest interesujące
- „Kobieta w oknie” z Amy Adams w roli głównej udaje film Hitchcocka. A to bardzo piękny widok
- Straszny, krwiożerczy, a czasem bardzo zabawny. Mumie z tych filmów nikogo nie pozostawiają obojętnym