Jak „Birds of Prey” przyjęło się i dlaczego od razu o nich zapomnisz
Program Edukacyjny Kino / / December 28, 2020
Kolejny film DC Cinematic Universe pojawia się na rosyjskich ekranach. W nim widzowie ponownie spotkają się z najpopularniejszą bohaterką odnoszącego sukcesy finansowo, ale krytykowanego Suicide Squad, Harley Quinn, graną przez Margot Robbie.
Co ciekawe, tytuł zdjęcia na pierwszym miejscu to nazwa kolejnej drużyny superbohaterów. I tylko dodatkowo wskazał „Niesamowita historia Harley Quinn”. Pozwala to pomyśleć, że bohaterka, podobnie jak w tym samym „Legionie samobójców”, będzie tylko jednym z wielu uczestników opowieści. W rzeczywistości nowy film jest w stu procentach poświęcony postaci Margot Robbie. To jest jego główna zaleta i, co zaskakujące, wada.
Zabawna, ale zbyt prosta fabuła
Fabuła zaczyna się od historii samej bohaterki o rozstaniu z nią Żartowniś. Zerwanie toksycznych związków nie jest łatwe dla Harley i stara się nie rozmawiać o tym z innymi przestępcami ze strachu przed utratą odporności. Jednak Harley wkrótce organizuje akcję demonstracyjną, a wszyscy przestępcy spieszą się, by zemścić się na łobuzie, któremu udało się zirytować dosłownie każdego złoczyńcę w Gotham.
Tymczasem młodej złodziejaszce Cassandrze Kane (Ella Jay Basco) udaje się ukraść wartość należącą do najniebezpieczniejszego człowieka w mieście, Romana Sayonisa, zwanego Czarną Maską (Ewan McGregor). I, oczywiście, dwie bohaterki zderzają się, uciekając przed licznymi prześladowcami. A jednocześnie stają się celem kilku kolejnych kobiet, z których każda ma swoje własne cele.
Już z opisu widać, że fabuła główna wpisuje się w najpopularniejszą historię kryminalną, w której doświadczony przestępca nagle staje się sympatyczny dla nastolatka i zaczyna mu pomagać. Niestety, Birds of Prey nie dodaje dosłownie nic do tej bazy.
Większość zwrotów akcji jest dość przewidywalna, dlatego też chęć przedstawienia ich jako zawiłej fabuły w stylu wczesnego Guya Ritchiego (lub jego nowego "Panowie") Pozostaje tylko grą z formą, ale nie dodaje głębi treści. Humor czasami wkracza na terytorium komedii drugorzędnych. Szczególnie śmieszny jest zwrot z podstawową wartością, której szukają złoczyńcy.
Ale, co zaskakujące, istnieją dwie klasyczne sztuczki, które oszczędzają. Po pierwsze, sama Harley staje się gawędziarzem w tej historii i, podobnie jak Deadpool, często przemawia bezpośrednio do publiczności. Dodaje to do komiksu, ponieważ jej percepcja często zaprzecza temu, co pokazano na ekranie. Po drugie, bohaterka sprawia, że akcja staje się nieliniowa, potem zapomina o czymś powiedzieć, a potem pomija różne wspomnienia.
Dlatego cały film opiera się tak naprawdę tylko na charyzmie i talencie Margot Robbie.
Czytam teraz🔥
- 11 filmów do obejrzenia przed rozdaniem Oscarów 2020
Korzyści Harley Quinn i wiele dodatków
Oczywiście poprawiając błędy "Legionu samobójców", twórcy nowego filmu postanowili skoncentrować się na jednej postaci i zostawili wszystkich, aby jej pomagali po drodze. Postawienie na ulubioną Margot Robbie publiczności to główne zwycięstwo Birds of Prey.
Ale na początku pojawia się poczucie nadmiernej ostrożności. Prawie jedna trzecia zdjęcia Harley przeżywa zerwanie z Jokerem. Oczywiście musisz przekazać uczucia bohaterki i wyjaśnić zmiany w jej życiu. Jednak poświęcenie tak dużej ilości czasu postaci, która nawet nie pojawia się w filmie, wygląda na chęć ściślejszego połączenia fabuły kinowy wszechświat i komiksy.
Kłopot w tym, że cierpi na tym reszta historii. Oprócz Harley Quinn i Cassandry Kane, bezpośrednio reprezentują przyszły zespół Birds of Prey: policjanta Rene Montoyu (Rosie Perez), którego nie docenia koledzy, piosenkarka Dinah Lance (Jernie Smollett-Bell), pracująca dla Sayonis i enigmatyczna Huntress (Mary Elizabeth Winstead), strzelająca do przestępców kusza.
Dosłownie do ostatniej bitwy każdy uważny widz będzie miał wrażenie, że postać każdy z nich został po prostu wyjęty ze starego stereotypowego kina, zapominając o dodaniu przynajmniej niektórych indywidualność. Co jeszcze bardziej ofensywne, grają ich utalentowane aktorki. Tylko autoironia ratuje: w filmie wielokrotnie żartują z oklepanych fraz i działań.
Nie ma lepiej dla Czarnej Maski. Jasny Ewan McGregor dostał bardzo wyrazistą rolę, ale nawet jego talent nie wystarczy, by uczynić Sayonisa kimś innym niż operetkowym złoczyńcą. Oczywiście jest to o wiele lepsze niż obraz Cary Delevingne w „Legionie samobójców”, gdzie przez cały film tkwiła nikczemność. Choć od razu pojawia się chęć zaczekania na rozbudowaną wersję obrazka, jeśli taka istnieje i bliższego poznania pozostałych postaci.
Ale wydaje się, że Margot Robbie otrzymała pełną swobodę twórczą. A może po prostu bardzo zbliżyła się do tej postaci. Harley Quinn została celowo zrobiona mniej seksownie niż w "Suicide Squad". A to duży plus. Jej kostiumy zmieniły się z fantazji zaabsorbowanej nastolatki w prawdziwy karnawał szaleństwa, a jej zachowanie zmienia się od jasnych przejawów niezwykłej inteligencji do wręcz klaunady.
Harley Quinn w tym filmie przyjmuje nie tylko piękne pozy i walczy. Szlocha, śmieje się, krzywi się, trzyma w domu hienę i wypchanego bobra i wyznaje swoją miłość swojej kanapce. Ta ostatnia wykonuje dobrą robotę, usprawiedliwiając swoje cierpienie dla Jokera: skoro jest tak przywiązana do kanapki, co mogę powiedzieć o złoczyńcy.
Oglądanie Margot Robbie w tym stylu to przyjemność. W Harleyu widać to bardzo szczere szaleństwo i zapał, którego wcześniej tak brakowało.
Wesoła, ale za późna akcja
Oczywiście od takiego filmu oczekują przede wszystkim scen z jazdy i dobrej zabawy. Ale tutaj też są problemy. Naprawdę aktywna akcja rozpocznie się dopiero po połowie filmu. Początek jest bardzo powolny, pomagają tylko rzadkie wybryki głównego bohatera.
Oczywiście większość scen akcji dostała tutaj Harley. W rezultacie walki nie zapadają w pamięć, ale są niezwykle dowcipne. Tylko ona może zamienić pogrom na komisariacie w swego rodzaju karnawał, pozostawiając akcję tak okrutną, jak to tylko możliwe: ocena filmu 18+ nie jest wcale przypadkowa.
Poza tym jest to dość przyjemna choreografia z obowiązkowym slow-mo, z wykorzystaniem otoczenia elementy, doskonała ścieżka dźwiękowa, która jest jedną z głównych zalet obrazu i ciągła żarty.
Jednak zakończenie wydaje się być uzasadnione dla wszystkich poprzednich części fabuły, pozwalając cieszyć się doskonale zainscenizowaną akcją. Ale również tutaj ważny jest jeden warunek: nie można traktować tego zbyt poważnie. Nic dziwnego, że nawet sama świta wskazuje na oczywistą komiczną naturę tego, co się dzieje. Będzie ogromna walka w bardzo nietypowej scenerii, a następnie pościg (znowu w stylu, do którego zdolna jest tylko historia Harley Quinn).
Birds of Prey naprawiło wiele błędów w Suicide Squad. Tu złoczyńcy nie są tak mdli, akcja wygląda weselej, humor jest jaśniejszy. Ale porzucając kontrowersyjne eksperymenty w stylu Batmana v Supermana, DC Universe zaczął produkować filmy, które były zbyt przewidywalne.
Birds of Prey z pewnością zachwyci grupę przyjaciół w sobotni wieczór. Ale na przykład „Cudowna kobieta„,„ Aquaman ”czy„ Shazam ”, ten film raczej nie zostanie zapamiętany na długo. Zdjęcie oferuje po prostu ekstrawagancką Margot Robbie i dwie godziny zabawy, o których nie musisz myśleć. Czasami to dobrze. Chociaż DC nie ma odwagi zrobić czegoś bardziej oryginalnego, nawet w humorystyczny sposób.
Przeczytaj także🧐
- Why Little Women is great - niezwykły dramat kostiumowy z udziałem gwiazdorskich aktorów
- „Latarnia morska” to minimalistyczny film, który doprowadzi Cię do szaleństwa
- 15 najbardziej oczekiwanych filmów akcji 2020 roku
- 10 najlepszych thrillerów 2020 roku
- 11 filmów do obejrzenia przed rozdaniem Oscarów 2020